Mówią, że potrzeba jest matką wynalazku. To święta prawda! Ostatnio nasze mieszkanie przypomina nieźle wyposażoną aptekę. Wiecie jak to jest – zawsze brakuje lekarstwa, którego akurat w domu nie ma. Więc trzeba obrabować bank i udać się do apteki na zakupy. Po czym z niej wychodzisz, trzymając dwoma palcami mini siateczkę niczym delikatną filiżankę kawy. Skołowany. zdziwiony rachunkiem (nie wiem jak Wy, ale ja się zawsze tak samo dziwię ceną lekarstw). A później znów, i znów.
Fakt, po przeglądzie część leków odpada ze względu na termin, ale i tak znakomita większość jest dobra. A dobrego przecież nie wyrzucę. Oby się nie przydały, ale … przezorny zawsze ubezpieczony. Tak więc kupowanie coraz to większych pudełek do przechowywania lekarstw stało się uciążliwe. Po pierwsze, dekoracyjne pudełka nie należą do najtańszych, po drugie, nie zawsze mają ten rozmiar, który mi odpowiada. Mam tu na myśli głównie głębokość, bym mogła spokojnie schować je w szafce. Zatem pojawił się pomysł, a zaraz po nim realizacja!
Zaprzyjaźniłam się ostatnio ze spray-ami. Nie miałam pewności, jak zachowa się wilgotna, świeżo nałożona farba na tekturowym opakowaniu, ale nic nie stało na przeszkodzie, by nie sprawdzić. Maluje się całkiem nieźle. Białe pudełko wymagało ok 3 warstw, by nie przebijały napisy. Czarne nieco mniej, bo zostały położone tylko dwie warstwy (jedna i po wyschnięciu druga).
Jeszcze wczesnym latem kupiłam w supermarkecie zeszyt bibuły metalizowanej (ok 4 zł). Papier przepięknie się błyszczy, a wiecie – ja, niczym sroka, nie wiem po co, ale kupię, bo ładne :). To nic, że wtedy nie miałam na niego pomysłu. Wystarczało mi, że mogę sobie czasem na niego popatrzeć. Za czasów mojego dzieciństwa bibuła była tylko jedna, więc tym bardziej tą byłam zauroczona.
Z połyskującymi elementami jest taki problem, że ciężko uchwycić ich walony na zdjęciu (podobnie jak z cekinami etc), ale uwierzcie na słowo, błyszczy się jak złotko, dosłownie.
Po odrysowaniu i wycięciu kółeczek przykleiłam je klejem, który miałam pod ręką (Wikol). W końcowym etapie doszła jeszcze kokarda i voilà!
O ile czarne pudełko ma przykrywkę, to białe niestety posiadało brzydkie ranty. Do ich ukrycia użyłam białej wstążki, którą przykleiłam również klejem Wikolem.
Tym sposobem wszystkie lekarstwa mamy w jednym miejscu i nie wysypują się, gdy czegoś szukam. Myśę, że efekt końcowy jest zadowalający, zwłaszcza, że pudełka na co dzień i tak są schowane w szafce. Oczywiście można w nich przechowywać cokolwiek innego.