Chorego męża, mającego jak to sam określił “wyjałowiony organizm” trzeba rozpieszczać, a przynajmniej … próbować podtrzymać przy życiu, by przetrwał ten najgorszy okres gorączki o wysokości 37.0. Tylko co zrobić do jedzenia, kiedy ja sama chora, a lodówka nie oferuje zbyt wiele? Mając mocno ograniczony asortyment powstało coś z niczego. Ku mojemu zaskoczeniu baaardzo posmakowało! I takim oto sposobem zapiekane bułeczki przeszły do stałych propozycji domowego menu. Powiem szczerze, że samo nadzienie jest tak dobre, że mogłabym je jeść bez końca. Wszystko jest łatwe, szybkie i smaczne. Jest to fajna ciepła przekąska zarówno na co dzień (chociaż niekoniecznie codziennie! :)), jak i na imprezę dla gości. W naszym domu obowiązuje zasada: jeśli coś bardzo smakuje mężczyźnie, to znaczy, że jest dobre 🙂 Bo wiecie, żeby nie było: nie wszystkie moje eksperymenty kulinarne kończą się sukcesem. Ehm. Wracając do tematu przewodniego poniżej dzielę się i z Wami przepisem :).
- 6 bułek
- 3-4 kiełbaski
- 20 dag sera żółtego
- pół średniej cukinii
- pół cebuli
- kilka łyżek przecieru pomidorowego lub ketchupu
- łyżka oliwy lub oleju do smażenia
Przygotuj bułki: zetnij sam wierzch bułki, wydrąż ją (pozostałości możesz użyć np. do domowej bułki tartej) tak, by powstał “kociołek”.
Przygotuj farsz: na rozgrzanej oliwie zeszklij pokrojoną w kostkę cebulę. Dodaj pokrojone w kostkę kiełbaski oraz cukinię bez miąższu. Smaż chwilę całość. Gdy cukinia lekko zmięknie dodaj przecier pomidorowy lub ketchup. Trzymaj na ogniu jeszcze chwilę. Dopraw solą, pieprzem lub ulubionymi przyprawami typu curry, pieprz ziołowy etc.
Wydrążone bułki faszeruj przyciskając łyżką, tak, by farsz wypełnił całą bułkę. Całość posyp startym serem. Zapiekaj 15-20 minut w 200 st.